niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 7

-Późno już, będę się zbierać-powiedziałam, gdy spojrzałam na zegarek, którego wskazówki wskazywały godzinę 21:50
-Może poproszę tatę, aby Cię odwiósł?-zaproponowała moja przyjaciółka 
-No co ty, daj spokój 5 minut i będę w domu-pocałowałam ją w policzek i wyszłam
Szłam przez las, nie powiem czułam się nieswojo, ciemo, słychać było tylko odgłosy zwierząt. Co chwila odwracałam się za siebie, ponieważ miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie. Dałam bym sobie rękę uciąć, że ktoś mnie śledzi. Zaczęłam iść szybciej, czyjeś kroki przyspieszył równo z moimi. Nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć w swoją stronę. Krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam, jednak szansę na to, że ktoś mnie usłyszał były zerowe
-Zamknij morde-powiedział męski głos
Po kilku minutach, znajdowałam się w jakimś pomieszczeniu. Chłopak, który mnie tu przeprowadził zaczął zdzierać ze mnie uranie
-Zastaw mnie-zaczęłam się wyrywać, a w zamian dostałam mocny cios w twarz
-Błagam Cię, wypuść mnie -rzekłam ze łzami w oczach
-Chyba śnisz-mężczyzna wybuchł śmiechem 
  


-Aaaaaaa-krzyknąłem na cały dom, budząc przy tym Damiana
-Kochanie, wszystko w porządku?-zapytał chłopak 
-On...on mnie zaciągnął do tego lasu i...-przytuliłam się do niego
-Spokojnie, już wszystko jest dobrze, przy mnie nic nie grozi, to był tylko zły sen-rzekł Wojtaszek pogłaskał mnie po głowie 


Poszłam spać dalej, kiedy rano otworzyłam oczy Damiana już nie było. Zeszłam do kuchni, gdzie była Weronika 
-Widziałaś gdzieś Damiana?-zapytałam 
-Nie, a co uciekł Ci?-zaśmiała się moja przyjaciółka 
-Weź nawet tak nie mów
-Nie uciekł, nie uciekł, tylko poszedł po bułki, bo wy tutaj nic nie macie-odparł Mały, wchodząc do kuchni
-Nie ładnie tak, podsłuchiwać-wtrąciła Weronika
-Nie podsłuchiwałem-uśmiechnął się chłopak-Zaraz przyjdę idę się przebrać-rzekł siatkarz
-Ty to masz szczęście-powiedziała moja przyjaciółka
-No wiem-uśmiechnęłam się
-Dobra ja zmykam ma uczelnie, bo się spóźnie-Weronika pocałowała mnie w policzek i z prędkością światła wyleciała z domu. W między czasie do kuchni wrócił Damian
-Jakie masz plany na dzisiaj?-zapytał
-Jeszcze nie wiem a ty?-odparłam gryząc kanapkę
-Muszę iść do Kingi, bo dzwoniła, że potrzebuję pomocy-nie no super, to teraz tak będzie wyglądał każdy dzień, wstałam od stołu i odwróciłam się w stronę okna
-Coś się stało? Przecież mówiłem Ci, że nie musisz być zazdrosna o Kingę-rzekł Wojtaszek
-Tu nie o to chodzi, jutro wyjeżdżasz, nie będzie Cię prawie miesiąc i miałam nadzieję, że spędzimy trochę czasu razem-burknęłam
-Będę po 18:00-libero pocałował mnie w czoło i wyszedł, tak po prostu wyszedł
Nie miałam zamiaru przesiedzieć całego dnia w domu. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Moniki
-Hejka, masz czas na plotkowanie?-zapytałam
-Przykro mi, ale wyjeżdżam do rodziców-odparła Monika
-No to szkoda, pa-odłożyłam słuchawkę. Weronika na uczeli, Damian u Kingi, zostałam sama ze sobą. Szybko się ubrałam i wyszłam na zakupy. W galerii jak to zwykle bywa było sporo ludzi. Przechodząc obok jednego sklepu z artykułami dziecięcymi, zauważyłam postać bardzo podobną do Damiana, postałam chwilę, czekając na to aż, ten ktoś się obróci. Nie myliłam się był to mój chłopak, do którego po chwili dołączyła Kinga, trzymając w ręku malutkie buciki i pluszowego misia. Poczułam się tak jakoś dziwnie, zazdrościłam jej, tak bardzo chciałabym być na jej miejcu. Jest żoną Damiana, będzie miała z nim dziecko. Ma wszystko to, o czym ja marze. Ze spuszczoną głową opuściłam budynek i udałam się do domu. Wojtaszek tak jak powiedział wrócił o 18:00
-Cześć, już jestem -chłopak pocałował mnie w policzek
-Hej i jak Ci minął dzień? Co robiliście z Kingą?-zapytałam
-Byliśmy na zakupach-jedyny plus tej całej sytuacji był taki, że Damian mnie nie okłamuje
-Muszę Cię o coś zapytać-zaczęłam
-No słucham-odparł Mały
-Kiedy masz zamiar rozwieść się z żoną?-spytałam
-Narazie o tym nie rozmawialiśmy, na pewno nie teraz, kiedy Kinga jest w ciąży, ale czy to jest ważne?-Wojtaszek położył rękę na moim kolanie i zaczął się do mnie zbliżać, jednak ja pewnym ruchem odsunęłam do od siebie
-Dla mnie to jest bardzo ważne, nie mam zamiaru żyć z facetem, który ma żone i na dodatek jest z nią szczęśliwy i ma z nią dziecko- w moich oczach pojawiły się łzy
-Przecież mówiłem Ci już, że jedyne co nas łączy to dziecko-zapierał się Damian
-Widziałam Cię dzisiaj w galerii, z nią jesteś taki uśmiechnięty, zupełnie inny niż gdy przebywamy razem
-Jeżeli dla Ciebie to jest taki duży problem, że pomgam matce mojego dziecko to... zresztą nie ważne-wstał i wyszedł. No po prostu idealne pożegnanie z własnym chłopakiem który następnego dnia wyjeżdża na miesiąc.
15 minut później wróciła Weronika
- Cześć kochana, a gdzie masz swojego księcia z bajki-uśmiechnęłam się
-W dupie-burknęłam
-Ej co jest?-zapytała moja przyjaciółka
-Dla niego teraz najważniejsza jest Kinga i jej dziecko, w jego życiu nie ma miejsca dla mnie-przytuliłam się do niej
-Ach ty moja bidulko, może wyrwiemy na jakąś imprezę?
-Nie dzięki, lepiej mi dorać co mam robić-rzekłam
-Ja na twoim miejscu pojechałam bym jutro na lotnisko i powiedziała mu, to co przed chwilą powiedziałaś mi i czekała na jego reakcje
-A co jak się nie doczekam?-zapytałam
-To będzie oznaczało,że on nie jest Ciebie wart-zakończyła Weronika
-Dziękuję Ci, na Ciebie zawsze mogę liczyć-powiedziałam i zasnęłam.
Rano, była godzina 7:30 o 9:00 Damian miał samolot do Francji długo zastanawiałam się czy pojechać na lotnisko
-No jedź chyba nie chcesz go stracić-nalegała Weronika
-Pojadę i co mu powiem? Cześć kochanie, przepraszam Cię za to, że mam problem z tym, że spotykasz się ze swoją żoną, chce żebyś do mnie wrócił dlatego możesz spędzać z nią więcej czasu niż ze mną, tylko mnie kochaj?-powiedziałam z wyrzutem
-Przesadzasz, pojedziesz i powiesz, że go kochasz i, że zależy tobie na nim-moja przyjaciółka zrobiła słodki uśmieszek
-Z Ciebie taki sercowy ekspert, że ja się zastanawiam jak to możliwe, że ty nie jesteś jeszcze w stałym związku -droczyłam się
-To jest już zupełnie inna sprawa, teraz to ty się zabieraj kochana, bo Ci Damian odleci i dosłownie i w przenośni
-Ale ja nie wiem czy ja chce...-wahałam się
-Chcesz, chcesz tylko jeszcze o tym nie wiesz, a ja pojadę z tobą, żebyś nie stchurzyła-Weronika niemal siła ściągnęła mnie z łóżka, wiem, że chciała dla mnie jak najlepiej, ale ja nie byłam już pewna, czy chce takiego życia z Damianem, ale byłam pewna, że go kocham, dlatego pojechałam na lotnisko, aby się z nim pogodzić, miałam nadzieję, że on też tego chce.
Po godzinie byłyśmy na miejscu, za 30 minut Wojtaszka miało nie być na lotnisku, dlatego szybko wybiegłam do budynku.
-Damian-krzyknąłam, gdy ujrzałam jego sylwetkę
-Ania, co ty tutaj robisz? Myślałem, że jesteś na mnie zła-zobaczyłam, że Wojtaszek, był bardzo zadowolony z tego, że przyjechałam
-Bo jestem, ale kocham Cię i chcę z tobą być, no chyba, że...-nie skończyłam, bo siatkarz zaczął mnie całować
-Chyba, że co?-rzekł po chwili Mały
-Chyba, że ty mnie już nie kochasz, albo nigy nie kochałeś-powiedziałam patrząc na niego smutnym wzrokiem



-Nigdy tak nie mów, ani nie myśl, kocham Cię i w sumie to ja powiniem Cię przeprosić, za to, że tak mało czasu Ci poświęciłem, ale byłem tak pochłonięty tym, że zostanę ojecem-przerwałam mu
-Wiem, będę za tobą tęsknić-i nagle ni skąd ni zowąd zjawiła się Kinga
-Oooo Mały, dobrze, że Cię jeszcze załapałam-rzekła żona mojego chłopaka
-Kinga? Coś się stało?-Wojtaszek wydał na zdziwionego
-Nie, tylko chciałam Ci bardzo podziękować za to, że tak mi pomagałeś i pożegnać się z tobą-pocałowała go w policzek
-Aha, nie no co za tupet -powiedziałam pod nosem, ale chyba dojść głośno, bo Damian spojrzał się na mnie z politowaniem
-Chyba muszę już iść-rzekł siatkarz, przytuliłam się do niego mocno
-To pa-Kinga pomachała i odeszła
-Przepraszam Cię za nią-Mały szepnął mi do ucha
-Daj spokój, nic się nie stało-trochę skłamałam bo nie spodobało mi się jej zachowanie, no ale co poradzę...
Wróciłam do samochodu, gdzie czekała na mnie Weronika
-I jak?-zapytała
-Super-zapięłam pasy
-Wiesz, chyba Ci muszę coś powiedzieć, bo przed chwilą szła tędy taka babka, którą widziałam kilka razy na meczu - rzekła moja przyjaciółka
-No i...?-czułam, że coś się święci
-Była w ciąży, więc pomyślałam, że to żona Damiana, i ona płakała
-Kurde... to na 100% była Kinga-powiedziałam cicho


------------
7 rozdział, nudny bo nudny, ale jest. Mogę obiecać, że w następnych będzie się działo. Przepraszam za wszystkie błędy i pozdrawiam!!!




3 komentarze:

  1. Hej! Właśnie zostałaś nominowana do Liebster Blog Award! Po więcej informacji zajrzyj
    http://okreslczegopragniesz.blogspot.com/2016/02/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń